Ostatnie dwa dni nie były bez słodyczy. Od wtorku 12 aż do wczorajszego popołudnia powstrzymywałam się, myśląc że waga mniej pokaże. Ale jak widać tydzień bez siłowni i jedzenie sera żółtego nie wyszło mi na dobre, bo waga się nie obniżyła, stoi na 86, a wręcz złowrogo próbuje drgać w prawą. Jakim, kurwa, cudem?! Dlatego w ten weekend będę jeść słodycze, ale racjonalnie. Poza tym bądźmy szczerzy, nie umiem sobie ich odpuścić jak jestem w domu. Kupuję karnet miesięczny na siłownię i zasuwam, więcej w tym ciele nie wytrzymam. Relacja z M. się posypała. Dlatego mam jeszcze większą motywację. Schudnę tak, że zadowolę siebie i zrobię piorunujące wrażenie na innych (a przy okazji mogłabym go zaniepokoić, i niech żałuje, a co!).
Źle mi coś. Może jednak nie będę jadła tych słodyczy.
Jeżeli chcesz, to jedz, ale nie za dużo ;) Kontroluj się ;) I dobrze, że zaczynasz chodzić na siłownie, pokaż mu, że jesteś silna i dasz sobie rade bez niego! Trzymaj się ;*
OdpowiedzUsuńNie wiem jak jest u Ciebie, ale jak ja zjem coś słodkiego i rozbudzę dwoje kubki smakowe, ciężko mi przestać jeść słodkie.. jedz, ale pamiętaj o dyscyplinie :) wyżyjesz się na siłowni, spalisz trochę ciałka, a do tego pokażesz mu, że nie jest Ci do niczego potrzebny :) powodzenia! :3
OdpowiedzUsuńU mnie jest jak u Zuzy, albo wszystko albo nic. Muszę się nauczyć jedzenia mniejszych porcji słodyczy. Trudne, ale kiedyś się musi udać ;d a siłownia to super sprawa, sama chodzę.. Chyba, że baaardzo mi się nie chce ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, żeby nie dopuszczać sobie całkowicie słodyczy. Obejdzie się bez jojo :)
OdpowiedzUsuńhttp://chuda-piekna.blogspot.com/?m=1
Wydaję mi się, że możesz sobie pozwolić na trochę słodyczy, ale najważniejsze jest to żebyś nie przesadzała. Musisz mieć kontrole i potrafić sobie powiedzieć dość. Trzymam kciuki. ;*
OdpowiedzUsuń