Wszędzie chorzy. Aż i mnie przeziębienie złapało. Raz mi lepiej, raz gorzej, dzisiaj już wypoczywam w łóżku, ale siłownia była. Równo 68 minut na bieżni, z czego 60 minut to bieg. Plus 5 min na rowerku stacjonarnym, co by uspokoić mój oszalały błędnik. Marzy mi się domowy rosół, a jestem na stacji i chyba nic z tego nie wyjdzie, nie wiem jak będzie jutro i czy się wygrzebię z łóżka, a tym bardziej czy wyjdę zjeść coś na miasto. Tym czymś byłby rosół. Rosół,rosół,rosół. Nie ma miłości, jest rosół.
Rosołu też nie ma.
bułka z szynką i ketchupem
5 ziemniaków w ziołach, 6 pieczarków i sos pieczarkowy
śliwka, mandarynka i trochę wiśni
not bad
Mogłaby być już następna sobota. Mam irracjonalną ochotę się zważyć.
aktywność godna pozazdroszczenia :)
OdpowiedzUsuńmotto twojego bloga - cudne :)
OdpowiedzUsuńbilans ładny ....uwielbiam rosół
OdpowiedzUsuńhttp://thinchudosc.blox.pl/html