Jestem kilka miesięcy do przodu, kilka kilogramów do przodu. Nie jest łatwo, ba, bywa strasznie ciężko. Mam rozpisaną dietę, nie zawsze trzymam się jej w stu procentach, ale kilogramy powoli spadają. Nic się nie zmieniło w kwestii słodyczy, nadal jestem od nich uzależniona i wpadam w szał na ich widok. Nad tym muszę popracować. Oprócz tego czas się zacząć ruszać, chociaż tak ciężko się zmotywować, gdy w grę wchodzą jedynie ćwiczenia w domu, zamiast biegania w plenerze lub na bieżni. Muszę jednak rozważyć karnet na siłownię.
Póki co jest jako tako - 84 kg.
Do świąt chciałabym jednak zobaczyć z przodu 7.