kwiecień 29 30
maj 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10...
czerwiec

wtorek, 31 grudnia 2013

022. Postanowienia noworoczne.

Chciałam zrobić postanowienia noworoczne. Już nawet wypisałam siedem punktów, dodałam zdjęcia... I pomyślałam sobie, że nie, nie w tym roku. Nie chce być związana myślą, że sobie obiecałam, a jak co roku nie robię nic w tym kierunku. Mam swoje marzenia i plany, powoli postaram się je zrealizować, ale w bardziej spontaniczny sposób.


 Powoli, małymi kroczkami, ale chciałabym żeby ten rok był pełen sukcesów i znacznie lepszy od 2013, który i tak okazał się całkiem niezłym :)



sobota, 28 grudnia 2013

021. In progress

Nie rozumiem, dlaczego nie jestem w stanie zjeść jednej kosteczki czekolady dziennie i na niej poprzestać, zamiast wchłaniać milion kolejnych słodyczy. Dlatego po prostu muszę, muszę i chcę, zrezygnować ze słodkości. Łącznie ze słodzeniem napoi. Pozwolę sobie na to raz na jakiś czas, żeby nie stracić głowy. 2014 ma być rokiem, kiedy postanowienie ma się naprawdę spełnić. Z resztą już tak niewiele do wakacji. Niewiele w obliczu tego, ile jeszcze pracy mam nad sobą.
Przytyłam.
Tak, przytyłam po świętach. Nie wiem ile ważę, póki co widzę to co jest w lustrze i nie chcę się podłamywać liczbami, wiec jak trochę zmieni się ciało, wtedy się zważę. Zabieram się za siebie od teraz, a nie gdy wrócę na stancję. Tu też mogę, a ten tydzień to czas na postęp, a nie zacofanie.
Tak więc zabieramy się do roboty :)


wtorek, 24 grudnia 2013

020. Merry dziewczyny!


Żeby spełniły się wszystkie Wasze najskrytsze marzenia. Zdrowia i szczęścia. Tylko i wyłącznie przyjaznych i szczerych osób wokół Was. Osiągnięcia zamierzonych celów i aby droga do nich była tylko przyjemnością.
I żeby potrawy zjedzone w święta poszły Nam w cycki,o!


piątek, 20 grudnia 2013

019. Wow

Wow, tak, wow. Bo wcinając słodycze jak szalona i biegając przez ostatni tydzień prawie dzień w dzień mam na wadze 88. A było 90. I generalnie, mój brzuch wygląda trochę inaczej, niż z 88 kg bez biegania. Jezu, to jest naprawdę szalone, ale ja kocham biegać. Jestem już u siebie, karnet zawieszony na dwa tyg, nie biegałam od poniedziałku ( bo prawie oderwałam sobie paznokcia, więc stanowczo odradzam biegać nawet w delikatnie przyciasnych butach! ) i tęsknie, brakuje mi tego, nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Jak dobrze, że spor potrafi uzależnić równie mocno co słodycze.
Wciskam się w swoje spodnie, rozmiar mniejsze, które nosiłam z wagą 77. Z tym, że wszystko mi się wylewa, a one zjeżdżają ze zbyt okrągłego tyłka. Teraz nadchodzą święta i nie oszukujmy się - albo przytyję, albo będę stać w miejscu. Przez te 3 dni pewnie nie będę się ograniczać, ale chyba włożę na siebie ciuchy i pójdę biegać w teren. Ostatnio oglądałam filmik na yt, na którym dziewczyna mówi, że nie ma złej pogody do biegania , tylko źle dobrane ubrania. Dlatego staram się trzymać pogodę ducha i po świętach ruszam z kopyta, bo zanim się spojrzę, będą wakacje! O ile zaliczę matmę w tym semestrze - pochodne i historia próbują mnie wykończyć ;( Najgorsze na studiach są właśnie przedmioty ogólne, które muszę odbębnić w pierwszym semestrze. Ale będzie dobrze, musi być! Trzymajcie się ciepło! Jeszcze niedługo się odezwę :)

a takie nogi będę miała w lipcu, o ;)

czwartek, 12 grudnia 2013

018. Weak

Dzisiaj nie traktowałam swojego ciała like a temple. Mogę nawet powiedzieć, że potraktowałam je like a trash. Nie wyszedł mi na dobre 1 dzień odpoczynku od siłowni. Odwiedziłam z koleżanką cukiernię i KFC, oprócz tego jakieś Knoppersiki, wafelki, kakao z piankami... Wow, nawet jak to czytam, to brzmi to tak irracjonalnie, że sama nie mogę wierzyć, jaka słaba jestem! Co jest z tobą dziewczyno nie tak?! Idzie świetnie, zdrowe jedzenie smakuje, ale jak na horyzoncie pojawi się jakaś słodycz czy fast food, to jakby mi mózg odjęło. Dosłownie jak mojej psinie na widok przysmaku dla psów!
Nie wiem, czy ja inaczej nie potrafię jak słodycze albo ich całkowite wyeliminowanie, czy jak?
Jutro będę słono pokutować na siłowni.  Tak, żeby spalić tą dzisiejszą porażkę (dobra, gdym miała ją spalić, to do niedzieli bym stamtąd nie wyszła). Wybaczcie mi to, dzisiaj jest jakiś wyjątkowo niefajny dzień.

Ale to nie koniec walki, to dopiero początek. Wstaję, 'zaklejam obdrapane kolana' i do przodu.


wtorek, 10 grudnia 2013

017. Treat your body as your temple

Miałam zamiar zabrać się za siebie po świętach, ale miałabym jeszcze więcej do roboty, niż teraz. Wiem jak wyglądają moje święta, kocham świąteczne jedzenie i na pewno się nie powstrzymam, dlatego teraz się ogarnęłam i wzięłam za siebie. Kupiłam karnet na siłkę. 6 msc nieograniczonego dostępu do siłowni i sauny. Już wczoraj biegałam 40 minut, zaczynam powoli i stopniowo. Dzisiaj znowu bieżnia + sauna. Nie rzucam całkowicie słodyczy, po prostu jem ich mniej we wczesnych porach dnia. Kupiłam całą potrzebną mi i przede wszystkim zdrową żywność. Całe szczęście, że uwielbiam większość warzyw i owoców. Białe pieczywo zmieniłam na ciemne bułki z ziarnami, a z samego rana piję łyżkę oleju lnianego, który powinien dobrze wpływać na ciało :)
Mam nadzieję, że do świąt będą jakieś małe efekty. I że moja "silna wola" w końcu stanie się silna.


piątek, 6 grudnia 2013

016. zaraz wracam

Pojawiam się tu na chwilkę i zaraz znikam, ale nie na długo. Razem z Kingą przygotowujemy się do diety. Takiej prawdziwej diety, rozpisanej, ogarniętej, rygorystycznej. Wbrew pozorom na takich jest mi łatwiej, gdzie mam wszystko rozpisane, wytyczone i jasno zaznaczone - tego nie możesz! Mam nadzieję, że będzie mi odpowiadać, efekty powinny być w rozsądnym czasie i zobaczymy co z tego wyjdzie. Póki co nie walczę ze sobą na siłę, dałam chwilkę na luz, ale zaraz wracam!


poniedziałek, 2 grudnia 2013